niedziela, 28 lipca 2013

To już się nawet wyspać nie można w niedzielę?!

...czyli o zwariowanych sikorach, które nie spytawszy o pozwolenie wpadają do pokoju i natrętnie próbują wyrwać mnie ze snu... (lub jak kto woli - które pakują się w pułapkę, a potem nie potrafią się z niej wydostać).

Witajcie,
Dzień jak dzień, ale pobudka niesamowita. No naprawdę! Przyznaję, że chciałam dziś wczesnym porankiem pójść na ptaki, ale że to moja mama miała mnie obudzić, a nieco zaspała zrezygnowałam z pomysłu i - jak myślicie co zrobiłam? - postanowiłam się jeszcze przespać. Ale oczywiście coś stanęło na przeszkodzie! Ledwo zasnęłam usłyszałam przez sen jakiś łomot - czyżby ktoś grasował po moim pokoju?! - ale zignorowałam go. Po jakimś czasie jednak, stał się tak denerwujący, że się wkurzyłam i obudziłam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam... ptaka. To był ptak. Latający po moim pokoju co mnie tak zdziwiło, że przez moment siedziałam bez ruchu na łóżku i patrzyłam na niego. Po chwili jednak wstałam i złapałam go kiedy znajdował się przy jednym z moich okien. Uff... jak się okazało była to młoda bogatka. Pytanie - jak się tam znalazła? Musiała wlecieć przez uchylone okno, choć nie wiem po co i w jakim celu. Bądź co bądź, zrobiła to widocznie chwilę po tym jak moja mama wyszła z pokoju. Dziwne. Wyszłam z nią na dwór, i otworzyłam dłoń, aby odleciała, ale ona nie chciała. W końcu położyłam ją na ziemi i szybko przemknęła na sosnę, a stamtąd na brzozę do reszty bogatek, które się tam darły. Ale cóż... już się nie wyspałam ;)
Pozdrawiam was,
Inga

Bogatka młoda



I kiedy się wreszcie szczęśliwie znalazła na sośnie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz