niedziela, 21 lipca 2013

Dni ostatnie przedstawiają się... nieciekawie.

Witajcie,
W ostatnich dniach nie było niestety żadnych ciekawych ptaków, więc żadnych zdjęć nie mam. Jedyne, które udało mi się ostatnio zrobić dodam w następnych dniach dla uzupełnienia wpisu.
Widziałam co prawda znowu samca wilgi - nawet zrobiłam mu zdjęcie, ale że był cholernie daleko, zdjęcie najlepszej jakości nie jest.
Prócz tego pojechałam nad Zakrzówek (pozdrowienia dla Poli), ale niestety poza pięknymi widokami nie było nic wartego obejrzenia. Ani jednego ptaka.
Czasem tylko słyszę piecuszki, sikory, wilgi i myszołowy - tak to trwa jakaś nieprzerwana cisza. Bardzo niepokojąca.
Ale kiedy mi się bardzo nudzi zaszaleję ;)
Wiem, wiem.
Toż to ptaków nie dotyczy!

Ale skoro zaczęłam ten wątek...

Czasem kiedy się bardzo nudzę, dopada mnie istne szaleństwo. Wiem, to nie brzmi specjalnie ciekawie. Idę wtedy na przód domu, na podwórko koło kępy sumaków. Stoję i po chwili zaczynam biec. Ale to jest taki zwykły bieg, jakim się biegnie na zawodach, czy w podobnych okazjach tylko taki... hmm... 'koński'. Tak, to brzmi niezwykle idiotycznie. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale wtedy kiedy się tak biegnie, nie myśli się. Dusza krzyczy, gałązki różnorakich drzew uderzają mnie po twarzy. Myśl jest jedna. Aby tylko złapać oddech, odetchnąć. Jeśli dokończy się szaleńczego wyścigu, będzie można odpocząć. Mijam sad, czuję pęd powietrza, nogi mnie bolą od dziwacznego biegu. Wreszcie dobiegam do budki kowalików, łapię dech i zatrzymuję się na niedużym urwisku. Zdaje się to być naprawdę głupim zwyczajem, ale to... niezwykłe. 
Wbrew dziwnym i giętkim pozorom.

Pozdrawiam was,
Za chaos przepraszam,
Inga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz